Po co ten tatuś ruszył do Nowego Jorku to do dziś nie wiem. Kompletnie nonsensowne działanie.
Po to żeby i po niego przyleciały helikoptery;)
Faktem jest że jego wyprawa niczego nie dała nikomu nie pomogła, (a jednemu wręcz mocno zaszkodziła) ot bezsensowna czynność. Tyle że pan reżyser mógł jakoś pociągnąć wątek genialnego naukowca, a sam film, ot kolejna rzemieślnicza robota Emmericha, według tego samego przepisu, bez polotu, ambicji i wysiłku.
Instykt ojcowski. Gdyby twój syn siedział gdzieś w bibliotece w czasie nowej epoki lodowcowej i czekał aż zamarźnie to siedziałbyś wygodnie na kanapie, wpiepszając czipsy, mówiąc sobie, że da sobie radę?
Nie, ruszyłbym w drogę żeby zginąć pierwszego dnia. G.. by to pomogło synowi, ale za to nad moim grobem (symbolicznym) mógłby walnąć jakimś patriotycznym tekstem.
A niby jak mieliby rozmawiać? Zajechać Szekspirem? Pierdyknąć trzynastozgłoskowcem?
Proszę was...
Dotrze albo nie dotrze - oto jest pytanie, któż odpowie na nie ?
Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty, swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty.
I wezwał helikoptery. Wszystkie cztery.
dobre:D
tak czy siak mimo całej swej naiwnej fabuły to mój ulubiony film katastroficzny:)